Obama jeszcze w czasie kampanii wyborczej podkreślał, że jest za ograniczeniem wpływów lobbystów i wielkiego biznesu na politykę Stanów Zjednoczonych i na proces wyborczy. Powiedział, że nie przyjmie pieniędzy od lobbystów, od wielkich korporacji i zaapelował do wyborców, aby sfinansowali jego kampanię wyborczą.
Wybory 2023. Kukiz vs. Zembaczyński. Zawiadomienie do prokuratury, zapowiedź pozwu. - Wygrałem dzisiaj proces wyborczy z Pawłem Kukizem. O złożeniu wniosku do sądu przez Pawła Kukiza dowiedziałem się wczoraj (12.09) o godzinie 14.30. Dużo pracy włożyłem, aby przekonać sąd o mojej racji - mówił poseł Witold Zembaczyński.
Prezydent Andrzej Duda powiedział, że w proces wyborczy w Polsce nie mogą wtrącać się osoby z zagranicy. „Znakomicie wiemy, że co innego się w Polsce dzieje, a co innego się mówi za granicą. Właśnie ci ludzie – obecna opozycja – biorą w tym udział. To oni oczerniają Polskę, chociażby w Parlamencie Europejskim” – mówił prezydent […]
Projekt uchwały w sprawie obcej ingerencji w proces wyborczy w Polsce złożyli posłowie PiS. W projekcie podkreślono, że począwszy od roku 2015 wyłoniony w demokratycznych wyborach rząd RP
Sejm przyjął zmiany w kodeksie wyborczym. „Po raz kolejny PiS ustawia prawo wyborcze pod siebie" [WYWIAD] „Nadchodzące wybory parlamentarne w Polsce może nie będą sfałszowane, ale na pewno nie będą uczciwe. Gdyby użyć porównania do skoków narciarskich to jest tak, że wszyscy będą skakać na tej samej skoczni, ale PiS będzie
Od 9 września do 19 października zespoły monitorują proces wyborczy w całej Polsce z dziesięciu lokalizacji: Warszawy, Białegostoku, Gdańska, Krakowa, Lublina, Łodzi, Poznania, Rzeszowa
UseYGOM. Wynik wyborów prezydenckich w USA stoi na ostrzu noża i ostateczna decyzja może należeć do sądów. W wyborach prezydenckich w USA trzeba będzie poczekać na jednoznaczny wynik. Podczas gdy kandydat demokratycznej opozycji Joe Biden jest przekonany o swoim zwycięstwie w obliczu rosnącej przewagi nad Donaldem Trumpem, urzędujący prezydent powtórzył zarzuty oszustwa wyborczego i zapowiedział falę procesów sądowych w kilku stanach USA. Rozpoczynająca się teraz walka na niwie prawa może przynieść korzyści Trumpowi. Fala procesów sądowych W stanie Wisconsin, gdzie wygrał Biden, sztab wyborczy Trumpa domaga się ponownego przeliczenia głosów, a w kilku innych stanach chce zatrzymać trwające liczenie głosów. Oczy skierowane są także na Pensylwanię, gdzie liczone są wszystkie karty do głosowania, które docierają do komisji wyborczych nawet do trzech dni wyborach - pod warunkiem, że zostały wysłane tradycyjną pocztą 3 listopada. Sąd Najwyższy odrzucił pozew przeciwko tej procedurze przed wyborami, ale pozostawił otwartą możliwość zbadania tej sytuacji pod kątem prawnym po wyborach. Jeśli wniosek Trumpa w Sądzie Najwyższym przeciwko przedłużeniu liczenia głosów w Pensylwanii zakończy się sukcesem, prawdopodobnie unieważniłoby to dziesiątki tysięcy głosów przekazanych pocztą. Eksperci uważają, że szczególnie wyborcy Demokratów głosowali drogą pocztową. Również w Michigan, gdzie ogłoszono już zwycięstwo Bidena, oraz w stanie Georgia, Trump chce, aby decyzją sądu zatrzymano liczenie głosów. Jaką rolę odgrywa skład Sądu Najwyższego Zwolennicy Demokratów obawiają się ewentualnej stronniczości Sądu Najwyższego w przypadku ostatecznego rozstrzygnięcia przez niego wyniku wyborów. Od czasu kontrowersyjnego powołania przez Trumpa sędzi konstytucyjnej Amy Coney Barrett, w dziewięcioosobowym kolegium sędziowskim istnieje zdecydowana konserwatywna większość, w stosunku sześciu do trzech. Kandydat Demokratów Joe Biden Nie byłby to pierwszy przypadek w najnowszej historii Stanów Zjednoczonych, kiedy Sąd Najwyższy orzekłby o nowym prezydencie. W 2000 roku republikański sztab wyborczy George'a W. Busha zwrócił się do Sądu Najwyższego po tym, jak jego demokratyczny rywal Al Gore zażądał ponownego przeliczenia głosów w stanie Floryda. Zapobiegając ponownemu przeliczeniu, Sąd Najwyższy skutecznie uczynił Busha prezydentem. Kiedy interweniuje Sąd Najwyższy Zdaniem ekspertów nie ma pewności, czy w wyborach Sąd Najwyższy będzie interweniował - także dlatego, że skierowałoby to całą uwagę na stanowisko polityczne jego sędziów. Profesor prawa Uniwersytetu Iowa Derek Muller wyjaśnia, że procesy sądowe wnoszone przeciwko liczeniu głosów mają szansę powodzenia tylko wtedy, gdy wyniki są bardzo niejednoznaczne. Gdyby wynik wyborów - jak w 2000 roku - ostatecznie zależał od tylko jednego stanu, można się spodziewać „bardzo poważnego postępowania prawnego”. Polityczne pole manewru Donald Trump niekoniecznie musiałby zdać się na sądy, by móc dalej rządzić - istnieje bowiem szereg niepewności politycznych. Manifestacja w Detroit: policzyć każdy głos! Z jednej strony, w przypadku kontrowersyjnych wyników wyborów w poszczególnych stanach, ustawa federalna przyznaje tamtejszym parlamentom stanowym prawo do decydowania o przydziale elektoratu, który ostatecznie wybierze prezydenta. Trump mógłby wywrzeć presję na zdominowane przez Republikanów zgromadzenia parlamentarne w kluczowych stanach Michigan, Pensylwanii i Wisconsin, aby elektorzy głosowali na niego. Z drugiej strony, wszyscy demokratyczni gubernatorzy tych trzech stanów mogliby przekonać elektorów do głosowania na Bidena. W tym przypadku walka o władzę toczyłaby się dalej w Kongresie, chociaż nie jest jasno określone, w jaki sposób Kongres miałby podjąć decyzję w takiej sprawie. Konstytucja Stanów Zjednoczonych w żadnym wypadku nie wymaga, aby członkowie Kolegium Elektorów liczącego 538 członków głosowali zgodnie z wynikami wyborów w ich stanach. Prawdą jest, że nigdy nie zmieniło to wyniku wyborów prezydenckich: między 1796 a 2016 rokiem taki tryb obrało zaledwie 180 członków Kolegium. Gdyby Biden wygrał wybory prezydenckie głosami zaledwie 270 elektorów (to wymagane minimum), jeden odszczepieniec mógłby storpedować cały wynik wyborów. (AFP/ma)
W tych wyborach prezydenckich stawka jest wyjątkowo wysoka, a napięcie już dawno sięgnęło zenitu Według wielu Amerykanów te wybory zdecydują nie tylko o losach ich kraju, ale i o globalnej pozycji Stanów Zjednoczonych. Zwolennicy Bidena mają nadzieję, że po jego wygranej USA zrehabilitują się w oczach społeczności międzynarodowej Demokraci mają jednak sporą traumę po niespodziewanej – przez nich – przegranej w 2016 roku Republikanie stoją twardo za Trumpem i straszą, że jeśli ten przegra, Ameryka pogrąży się w totalnym chaosie Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Donald Trump walczący o reelekcję oraz Joe Biden, człowiek, który chce sprawić, by były biznesmen i gwiazda reality show, zakończył swoją burzliwą, obfitującą w skandale karierę polityczną po czterech latach, już w tym momencie walczą ze sobą o głosy Amerykanów. Wybory odbędą się 3 listopada, ale w niektórych stanach głosowanie korespondencyjne już wystartowało. Na niecały miesiąc przed wyborami Trump jest odizolowany w Białym Domu z powodu koronawirusa, którym zarażonych jest też kilkunastu jego współpracowników, w tym rzecznik prasowa oraz najbliżsi doradcy oraz pracownicy spoza administracji zatrudnieni w Białym Domu. Według wyliczeń amerykańskiej prasy to łącznie ok. 30 osób. Demokraci mają traumę po poprzednich wyborach W sondażach Joe Biden ma od miesięcy przewagę nad Trumpem. Nawet o kilka punktów procentowych większą niż miała na tym etapie Hillary Clinton. Pamiętajmy, że w drodze do Białego Domu kluczowe są wygrane w tzw. swing states. W tym roku za decydujące o prezydenturze uznaje się Florydę, Michigan, Ohio, Wisconsin i Pensylwanię. We wszystkich tych stanach lekkim faworytem bukmacherów oraz większości sondaży jest Joe Biden. Mimo to demokraci nie otwierają szampana i wcale nie są przekonani, że wygraną mają w kieszeni. Wybory z 2016 roku wciąż pozostają dla nich traumą. Pokazały, że można wystawić kandydatkę z ogromnym doświadczeniem i zapleczem politycznym, wygrywać w sondażach, zdobyć więcej głosów obywateli, a mimo to przegrać wybory (przypomnijmy, że Clinton – choć zdobyła o 2,9 mln głosów więcej niż Trump, to przegrała starcie o głosy elektorskie, a system wyborczy w USA powoduje, że to one są najważniejsze; demokratka zdobyła 227 głosów elektorów, a Trump 304). Czytaj także w BUSINESS INSIDER Ta kampania i te wybory są wyjątkowe z kilku powodów. Po pierwsze: cały świat, w tym Stany Zjednoczone, walczy z epidemią, która zdarza się raz na sto lat. W dodatku jednym z zakażonych – na miesiąc przed wyborami – okazał się prezydent ubiegający się o reelekcję. Prezydent, który od miesięcy bagatelizował fatalną sytuację swojego kraju i robił wszystko, by w kampanii ten niewygodny dla siebie temat zamieść pod dywan, został zarażony, a następnie trafił na trzy dni do szpitala. Epidemia, ponad 200 tysięcy zgonów w USA i porażki w walce z koronawirusem stały się znów tematem numerem jeden. Zaplanowane wcześniej aktywności Trumpa zostały wstrzymane, a na kampanijny szlak został rzucony wiceprezydent Mike Pence. Nie wiadomo, czy Donald Trump w kolejnych tygodniach pojawi się na tak uwielbianych przez niego wiecach. Ponadto druga debata prezydencka między Donaldem Trumpem i Joe Bidenem, pierwotnie zaplanowana na 15 października, została odwołana. Cała kampania odbiega od tego, do czego przyzwyczajeni są Amerykanie. Rywal Trumpa – Joe Biden – przez wiele miesięcy prowadził ją głównie online, za co był non stop atakowany przez republikanów. Udzielał wywiadów, kontaktował się z wyborcami i współpracownikami ze swojego domu, ale nie organizował wieców, a teraz – jeśli spotyka się z wyborcami – to nadal w reżimie sanitarnym, w niewielkich grupach, z zachowaniem fizycznej odległości i zawsze w maskach. | Alex Wong / Staff / Getty Images | Drew Angerer / Staff / Getty Images To duży kontrast w porównaniu do wieców Donalda Trumpa, które były (do momentu, w którym Trump je organizował) liczne. Ale i republikanie zmienili nieco podejście w ostatnim czasie. Jeszcze w połowie września jeden z wieców został zorganizowany w zamkniętej hali, ale ostatnio obywały się one głównie na powietrzu. | Stephen Maturen / Stringer / Getty Images Prezydenckie kampanie wyborcze w USA zazwyczaj wyglądają inaczej – obaj kandydaci organizują wielkie wiece, będące prawdziwymi politycznymi spektaklami. Spotykają się z ludźmi, pozują do zdjęć, ściskają wyciągnięte dłonie i tulą dzieci, z którymi na spotkania przychodzą wyborcy. Ich wolontariusze w tym czasie chodzą od domu do domu, pukając w drzwi potencjalnych wyborców i namawiają ich do oddania głosów na swojego kandydata. Epidemia to znacząco ograniczyła. Republikanie przeciw Trumpowi Kolejna kwestia, która odróżnia te wybory od innych, to fakt, że Donald Trump nie walczy w nich jedynie z przeciwnikami z drugiej strony politycznej barykady. Kampanię przeciw jego reelekcji prowadzi też grupa republikanów, która już w poprzednich wyborach nie wyobrażała sobie Trumpa na stanowisku prezydenta. Wymierzona w niego kampania ich autorstwa jest zacięta, intensywna, ostra. Jedną z najbardziej rozpoznawalnych – choć nie jedyną – grupą republikańskich przeciwników reelekcji jest Project Lincoln. Ta grupa, złożona z dyrektora kampanii wyborczej George Busha oraz specjalisty od komunikacji i PR-u, który pracował z Arnoldem Schwarzeneggerem i Johnem McCainem, masowo wręcz tworzy negatywne reklamy uderzające w Trumpa, przedstawiające jego prezydenturę jako całkowitą porażkę, a jego samego jako człowieka słabego, nieuczciwego, skorumpowanego, niegodnego najwyższego stanowiska kraju. Republikanie z Projektu Lincoln wydają się nie mieć żadnych zahamowań i w przeciwieństwie do oficjalnej kampanii prowadzonej przez sztab Bidena, nie są ograniczeni żadnym decorum. Krytykują, punktują, a czasem kpią, jak tutaj: "To będzie oszustwo, jakiego nie widzieliście" W tym roku na większą skalę niż zwykle Amerykanie dostają też możliwość oddania głosu korespondencyjnie – po otrzymaniu karty do głosowania mogą wysłać ją przed 3 listopada pocztą lub oddać w specjalnych punktach. Oczywiście mają też możliwość oddania głosu tradycyjnie w lokalach wyborczych 3 listopada. Zasady głosowania różnią się w poszczególnych stanach. W wielu głos można oddać wcześnie, przed oficjalnym i ostatecznym dniem wyborów. W tym roku jest to o tyle ważne, że jest to forma pozwalająca na udział w wyborach osobom z grup ryzyka i wszystkim tym, które chcą zminimalizować ryzyko zarażenia się wirusem. | Caroline Brehman / Getty Images Jednak rozszerzenie możliwości oddania głosu korespondencyjnie zdecydowanie nie podoba się Donaldowi Trumpowi. Od wielu miesięcy twierdzi on, że takie głosowanie w większej skali zwiększa ryzyko manipulacji i sfałszowania wyników wyborów. Więcej – prezydent walczący o reelekcję uważa, że tegoroczne wybory będą najbardziej skorumpowanymi w amerykańskiej historii. Nie chce zapewnić, że gdyby je przegrał, uzna ten wynik i pozwoli na spokojne przekazanie władzy swojemu politycznemu konkurentowi. "To będzie oszustwo na skalę, jakiej nigdy nie widzieliście", "To będzie najbrudniejsza walka ze wszystkich", "Szykuje się wyborcza porażka naszych czasów. Karty do głosowania wysyłane pocztą doprowadzą do tego, że wybory będą sfałszowane", "Miliony kart do głosowania (wysyłanych pocztą) zostanie wydrukowanych przez obce kraje. To będzie skandal naszych czasów" – to tylko kilka wypowiedzi z ostatnich tygodni i miesięcy, które wygłosił lub opublikował na Twitterze Donald Trump. Podczas pierwszej debaty prezydenckiej, zapytany o to, czy zaakceptuje rezultat wyborów niezależnie od tego, kto je wygra, nie potrafił tego zagwarantować. Komentatorzy za oceanem, zastanawiają się, czy faktycznie chce w Sądzie Najwyższym powalczyć o wynik w sytuacji, gdy dostanie mniej głosów, czy jedynie wysyła sygnały o niemal pewnym oszustwie, by po ewentualnej przegranej móc przekonywać własnych wyborców, że odniósł porażkę wyłącznie dlatego, że cały proces był nieuczciwy. W takiej oto atmosferze odbędą się te wybory. Donald Trump robi wiele, by zasiać niepewność co do samego głosowania oraz jego wyniku, czym dodatkowo podgrzewa i tak rozgrzaną do granic możliwości atmosferę. Namawia np. swoich zwolenników, by w dniu wyborów wystąpili w roli samozwańczych obserwatorów i mieli oko na to, co dzieje się w lokalach wyborczych. "Zachęcam ich, by szli do lokali i obserwowali bardzo uważnie. Nalegam, by to robili" – powiedział prezydent w czasie debaty, zapytany przez prowadzącego, czy namówi popierających go ludzi to tego, by zachowali spokój na czas oddawania i liczenia głosów i nie prowokowali zamieszek. I tu warto spojrzeć na kontekst, w jakim padła ta wypowiedź. W latach 80. sąd zakazał sięgania po metody onieśmielania czy zastraszania wyborców, w tym angażowania obserwatorów mających przy sobie broń. Wydał z tej okazji specjalny dekret po tym, jak z inicjatywy republikanów do takiej sytuacji doszło w stanie New Jersey podczas wyborów na gubernatora stanu. Jednak ów dekret utracił moc dwa lata temu i w 2020 r. żadna ze stron nie musi się już do niego stosować. Stany Zjednoczone – jak wiele krajów demokratycznych – akceptują oczywiście obserwatorów wyborów, tę kwestię regulują odpowiednie przepisy, różniące się nieco w zależności od stanu. Mało tego, w dniu wyborów zwolennicy obu kandydatów mogą przebywać przed lokalami wyborczymi z transparentami czy banerami – jak blisko i jakie aktywności są dopuszczalne, to też regulują stanowe przepisy. Gdy oddanie głosu nie jest łatwe, o błędy nietrudno Przy temacie głosowania warto nadmienić, że Amerykańskie procedury wyborcze wcale nie ułatwiają udziału w wyborach. Sposób ich organizacji również, a tu znów trzeba pamiętać, że każdy stan ma własne zasady. Wybory odbywają się zawsze w pierwszy wtorek po pierwszym poniedziałku listopada, zatem każdy, kto chce oddać głos, musi to zrobić przed pracą, po niej lub wziąć z tej okazji urlop. W wielu miejscach długie kolejki przed lokalami to standard. Każdy, kto chce zagłosować, musi się uprzednio zarejestrować, nie można po prostu pojawić się w lokalu i zażądać karty do głosowania (rejestracji wymagają wszystkie stany oprócz Dakoty Północnej). Czas na zarejestrowanie różni się w zależności od stanu – w niektórych można to zrobić najpóźniej na miesiąc przed wyborami, w innych najpóźniej na 15 dni przed. | Joe Raedle / Getty Images Różne są też zasady głosowania korespondencyjnego i tutaj dochodzimy do sedna sprawy – ponieważ system jest skomplikowany, a nawet mały błąd popełniony na którymś etapie procedury (zamawiania karty do głosowania, wypełniania jej, dotrzymania terminów, oddania) może sprawić, że część głosów zostanie odrzucona z powodów formalnych – a więc nie wszystkie zostaną policzone i uznane za ważne – może to nasilić protesty. Przerabialiśmy to w Polsce przy wyborach czerwcowych, w których Polacy również mogli głosować korespondencyjnie. Przy tak ogromnym przedsięwzięciu, jakim są wybory, zdarzają się pomyłki i błędy, które wcale nie muszą świadczyć o złych intencjach czy wręcz celowej próbie ich zafałszowania. Ale jeśli się przytrafią, to można je wykorzystać do walki politycznej lub do głoszenia teorii o oszustwie wyborczym. W Stanach Zjednoczonych od lat obywatele mają możliwość głosowania korespondencyjnego, to długa tradycja sięgająca wojny secesyjnej. W tym roku – z powodu epidemii – takie głosowanie odbywa się na znacznie większą skalę | Mario Tama / Getty Images Z głosowaniem korespondencyjnym wiąże się też jeszcze jedna – kluczowa kwestia – Amerykanie nie poznają wyniku starcia Trump-Biden w dniu wyborów. Z powodów wspomnianych wyżej – w różnych stanach obowiązują różne zasady oddawania głosów i ich liczenia. Na Florydzie na przykład – kluczowym stanie, jeśli chodzi o wynik – tamtejsze prawo daje lokalnym urzędnikom organizującym wybory kilka dni na policzenie głosów i poinformowanie o wyniku oraz ewentualne wyjaśnienie wątpliwości wyborców. Ostateczne wyniki Floryda musi znać maksymalnie 12. dnia po wyborach. Bardzo mało prawdopodobne jest jednak, by temu stanowi liczenie głosów zajęło aż tak długo, władze zapewniają, że zrobią to sprawnie i żadnych opóźnień nie będzie. Tamtejsze prawo zezwala na rozpoczęcie liczenia głosów korespondencyjnych jeszcze przed dniem wyborów i zapewne tak się stanie, ale trzeba wziąć pod uwagę, że ponad 5 milionów mieszkańców tego stanu zgłosiło chęć głosowania na odległość. Do wariantu, w którym wyniki wyborów nie są znane 3 listopada, przygotowują się stacje telewizyjne i sztaby kandydatów, ale amerykańscy wyborcy nie są do takiej sytuacji przyzwyczajeni. Jeśli wygra Donald Trump, nie nastąpi nic niestandardowego – Joe Biden zapowiedział, że uzna wynik wyborów. Jeśli jednak Trump przegra, okres po wyborach aż do stycznia 2021 roku, gdy zaprzysiężony powinien być nowy mieszkaniec Białego Domu, może być bardzo gorący.
Wybory prezydenckie w USA zdecydowanie różnią się od tych, które znamy i w których bierzemy udział co pięć lat. Amerykański system wyborczy jest bardziej skomplikowany, niż polski. Oto najważniejsze informacje dotyczące procedury i przebiegu wyborów w odbywają się wybory w USA?Zgodnie z Konstytucją Stanów Zjednoczonych wybory prezydenckie zawsze odbywają się w pierwszy wtorek listopada roku wyborczego. W tym roku wypada on 3 listopada, ale w niektórych stanach głosowanie korespondencyjne już się US. Elections Project, do 1 listopada już ponad 90 milionów Amerykanów oddało głos w wyborach, a tegoroczna frekwencja może być rekordowa. Do tej pory najwięcej głosów oddano: w Kalifornii (11,2 mln), w Teksasie (9,7 mln) oraz na Florydzie (8,9 mln). Natomiast posiedzenie Kolegium Elektorów, bo to oni faktycznie wybierają prezydenta Stanów Zjednoczonych, odbywa się w pierwszy poniedziałek po drugiej środzie grudnia, czyli w tym roku będzie to 14 tegorocznych wyborów i kadencjaTegorocznym kandydatem Republikanów w wyborach prezydenckich jest urzędujący prezydent – Donald Trump, którego hasło wyborcze brzmi: „Make America Great Again” („Sprawmy, by Ameryka była znowu wielka”). Jego zastępcą w przypadku wygranej będzie Mike Pence, czyli obecny wiceprezydent. Natomiast kandydatem Demokratów w wyścigu do Białego Domu jest Joe Biden, którego zastępczynią, jeśli oczywiście zdoła wybory wygrać, zostanie Kamala Harris. „Battle for the soul of nation” („Walka o duszę narodu”) - to hasło wyborcze Bidena. Kadencja prezydenta USA trwa 4 lata i może być ona powtórzona maksymalnie dwa razy przez tego samego kandydata. Prezydentem Stanów Zjednoczonych może zostać osoba, która ukończyła 35 lat, od urodzenia posiada amerykańskie obywatelstwo oraz mieszka na terenie USA minimum 14 lat. Kto wybiera prezydenta USA?Wybory w Stanach Zjednoczonych, w porównaniu do wyborów w Polsce, mają charakter pośredni. Obywatele oddają głos na elektorów, którzy reprezentują daną partię. To właśnie Kolegium Elektorów bezpośrednio wybiera głowę państwa. Amerykanie jednak przed udaniem się do urn wyborczych wiedzą, którego kandydata dany elektor będzie wybierał. Każdy stan ma różną liczbę elektorów. To dlatego nawet kandydat, który otrzyma mniej głosów w skali całego kraju może wygrać wybory. Tak było choćby w poprzednich wyborach cztery lata jest też zwycięstwo w stanach, które mają największą liczbę głosów elektorskich. Na przykład zwycięstwo w Kalifornii (55 głosów elektorskich), na Florydzie (29 głosów) i w stanie Nowy Jork (29 głosów) zapewni kandydatowi 113 głosów, czyli niemal połowę potrzebnych do zwycięstwa w całym stany mają po kilka głosów elektorskich, np. Montana - 3, Connecticut - 7 jest Kolegium Elektorów?Kolegium Elektorów Stanów Zjednoczonych to organ konstytucyjny, który zbiera się raz na cztery lata, aby wybrać prezydenta oraz wiceprezydenta. Ważne jest, że elektorzy to zwykli obywatele, którzy nie mogą być kongresmenami, nie mogą także sprawować odpłatnego urzędu powierniczego w imieniu Stanów Zjednoczonych. Po wypełnieniu swojej funkcji jako członka Kolegium, stają się ponownie normalnymi obywatelami USA. Każdemu stanowi odpowiada odpowiednia liczba głosów elektorskich, która ustalona jest na podstawie liczby ludności danego stanu, a tym samym liczby kongresmenów reprezentujących dany stan w Kongresie (wyjątkiem jest Dystrykt Kolumbii, który posiada 3 elektorów, ale kongresmeni nie posiadają prawa głosu w Senacie i Izbie Reprezentantów). W sumie członków Kolegium Elektorów jest ich 538 i ta liczba jest stała, chyba że zmieniłaby się liczba liczba głosów elektorskich może ulec niewielkiej zmianie raz na dziesięć lat, na podstawie nowego spisu ludności. W 2020 roku obowiązuje jeszcze spis z roku 2010, jednak w wyborach prezydenckich w 2024 roku obowiązywać już będzie spis z ludności z 2020 roku. Zasady głosowania Kolegium ElektorówZwycięzcą wyborów prezydenckich zostaje osoba, która otrzymała minimum 270 głosów elektorskich, czyli ponad połowę wszystkich głosów. Jeżeli dwóch kandydatów otrzyma taką samą liczbę głosów elektorskich – decyzję o tym, który z nich zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych podejmuje Izba Reprezentantów. W większości stanów obowiązuje zasada „zwycięzca bierze wszystko”. Oznacza to, że kandydat otrzymujący największe poparcie w głosowaniu powszechnym jednocześnie otrzymuje wszystkie głosy elektorów w danym stanie. Wyjątkiem są dwa stany – Maine oraz Nebraska, gdzie obowiązuje tak zwany system dystryktowy, który polega on na tym, że głosy mogą zostać podzielone między kandydatów. Przykładowo, Kalifornia jest stanem z największą liczbą ludności, a tym samym reprezentuje ją największa liczba elektorów, bo jest ich aż 55. Wszystkie głosy elektorskie przechodzą na tego kandydata, który uzyska przewagę w głosowaniu mieszkańców tego w większości stanów, zobowiązani są do oddania głosu na prezydenta i wiceprezydenta zgodnie z wolą mieszkańców. Jednakże w historii Stanów Zjednoczonych ponad 100 razy zdarzyło się, że elektorzy zagłosowali inaczej, niż wskazywałyby na to wybory powszechne w ich stanach. Ale nigdy ich działanie nie miało znaczącego wpływu na wynik to są „swing states”?Swing states to stany, w których wygrana, czy to kandydata Demokratów, czy kandydata Republikanów, nie jest oczywista. Stoją one w opozycji do tak zwanych safe states, w których wynik wyborów jest de facto znany jeszcze przed głosowaniem. Na przykład, dla Demokratów takim „bezpiecznym stanem” jest Kalifornia, a dla Republikanów Karolina states nie są stałe. Zmieniają się, tak samo, jak zmienia się Ameryka, czy preferencje wyborcze jej obywateli. Aby określić, jakie stany znajdą się w gronie swing states, analitycy biorą pod uwagę między innymi zmiany demograficzne, wyniki sondaży, czy historię wyborczą. Do tegorocznych swing states komentatorzy sceny politycznej zaliczają między innymi jak zawsze Florydę, w której wynik wyborczy jest zazwyczaj niewiadomą, a także trzy przemysłowe stany– Michigan, Pensylwanię oraz Wisconsin. To właśnie w tych trzech stanach nazywanych „Pasem Rdzy”, które przez lata były bastionem demokratów, Donald Trump w wyborach w 2016 roku zdobył zaskakujące zwycięstwo. Wygrana w tych miejscach zapewnia 46 głosów Karolina Północna jest stanem, w którym wygrana kandydata nie jest oczywista. Głosy społeczeństwa rozkładają się równomiernie między prowincją, która popiera Trumpa oraz ośrodkami miejskimi i akademickimi głosującymi na zwracają zawsze uwagę na stan Ohio. Zwycięzca wyborów w tym zostaje zazwyczaj prezydentem. Natomiast jeśli ktoś przegrał wybory w tym stanie, a udało mu się wygrać w całych Stanach Zjednoczonych – zawsze był to kandydat Demokratów. Żaden republikanin nie został prezydentem Stanów Zjednoczonych, jeśli przegrał w tym stanie. Kandydaci znając wytypowane przez ich analityków swing states, są w stanie dostosować swoją kampanię na potrzeby wygranej w tych miejscach. Krytycy tego typu strategii zauważają, że takie działanie może powodować ignorowanie potrzeb wyborców w stanach, które są partyjnymi bastionami poszczególnych kandydatów. Sondaże na 3 dni przed wyboramiNa trzy dni przed wyborami, według portalu RealClearPolitics, to Joe Biden prowadził w kluczowych, niepewnych Florydzie sondaże opublikowane w sobotę dają minimalną przewagę Bidenowi - o 1,4 pkt. W Pensylwanii natomiast wyprzedza on Trumpa o 4,3 pkt. proc., w Michigan o 8,2 pkt. proc., a w Wisconsin o 6,3 pkt. proc. Kiedy poznamy wyniki i co będzie dalej?W tegorocznych wyborach duża część obywateli USA zagłosowała korespondencyjnie – w duże mierze są to zwolennicy Joe Bidena. Natomiast osoby popierające prezydenta Trumpa w znakomitej większości wolą głosować osobiście. Spora ilość głosów oddanych korespondencyjnie spowoduje, że wyniki nie będą znane od listopada, po zamknięciu lokali wyborczych, poznamy je w stanach będących bastionami partyjnymi, a do nich zaliczamy między innymi Nowy York, czy Alabamę. Komentatorzy przewidują, że na wyniki z kluczowych stanów trzeba będzie jednak poczekać. Urzędnicy już teraz ostrzegają, że ze względu na popularność głosowania korespondencyjnego liczenie głosów może się znacznie wydłużyć. Nowy prezydent Stanów Zjednoczonych zostanie zaprzysiężony 20 stycznia w samo południe. Wybory prezydenckie, ale nie tylkoW tegorocznych wyborach Amerykanie wybiorą nie tylko prezydenta swojego kraju, ale także Izbę Reprezentantów (435 mandatów) oraz jedną trzecią Senatu. Co więcej, w niektórych stanach wybierani zostaną także gubernatorzy oraz burmistrzowie. Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Na pewno, drogi Czytelniku i Czytelniczko, kojarzysz tematykę prezydenckich wyborów w USA. Obserwujemy je przecież w filmach, serialach i serwisach informacyjnych. Ten najbardziej medialny na świecie proces wyborczy jest też jednym z najbardziej skomplikowanych i kontrowersyjnych. W przypadku wyborów w USA zasady są tak złożone, że często podważa się ich pełną demokratyczność. Warto zapoznać się z najważniejszymi informacjami na ich temat, chociażby po to, by lepiej rozumieć wydarzenia, które tak często przedstawia się na ekranach kin i telewizorów. Zachęcamy więc do zapoznania się z tym, jak wyglądają wybory w USA: zasady i ich systemu wyborczego w USAJoe Biden – kontrkandydat Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich 2020 / CC BY-SA @Gage SkidmoreNajogólniej rzecz ujmując, amerykańskie wybory wcale nie są tak demokratyczne, jak mogłoby się wydawać. Do tego stopnia, że kandydat, na którego głosuje więcej osób, wcale nie musi zostać prezydentem. Takie przypadki miały już miejsce, chociażby podczas wyborów Trump – Clinton. Zresztą na podobny scenariusz Donald Trump liczył też w walce z Joe Bidenem, w 2020 roku, co wzbudzało szereg kontrowersji. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ w Stanach wybory nie są USA wyborca, oddając swój głos, nie wpływa bezpośrednio na wynik, a jedynie wyraża swoje poparcie. Następnie, grupa tak zwanych elektorów każdego stanów, teoretycznie biorąc opinię społeczeństwa, udaje się na ogólnokrajowe kolegium i tam oddaje głos, w imieniu całego stanu. To jednak bardzo skrócony opis tego procesu. W rzeczywistości jest on niezwykle złożony i budzi wiele kontrowersji. Szczegółowe zasady tłumaczę w poniższym filmie, którego obejrzenie zdecydowanie rekomenduję. To właśnie istnienie systemu elektorskiego kształtuje całe wybory i to, w jaki sposób kandydaci walczą o poparcie. Tymczasem, w samym artykule skupię się na najważniejszych i najciekawszych niuansach, związanych z wyścigiem po urząd się więcej o USA. Zobacz nasze odcinki „Poznawania Ameryki”!Prawybory w USA: na czym polegają? Zasady i przebiegCzęsty widok w USA: zwolennicy kandydata aktywnie namawiają do głosowania na niego / CC @BU Interactive NewsW USA wybory odbywają się co 4 lata i dzielą się na dwie części: prawybory i wybory właściwe. Osoba, która chce zostać prezydentem, zapisuje się (najczęściej) do jednej z partii, zwykle Demokratycznej lub Republikańskiej. Następnie musi przekonać zwolenników i władze wybranej partii, że będzie ją reprezentować lepiej, niż inni kandydaci. W tym właśnie celu tworzy się prawybory, w trakcie których kandydat jeździ po całym kraju i walczy z innymi politykami tej samej partii. Oczywiście, mimo że konkurują ze sobą członkowie tego samego środowiska politycznego, walka jest niezwykle zacięta. Nie ma się czemu dziwić… gra toczy się o wysoką stawkę: oficjalną nominację kończą się podczas narodowej konwencji, podczas której prezentuje się zwycięzcę. Wtedy dopiero kandydat może liczyć na pełne wsparcie całej partii. To właśnie okres prawyborów zdaje się być wyjątkowo często uwieczniany w hollywoodzkich produkcjach, ponieważ niemal bratobójcza walka bywa bardziej intrygująca, niż same wybory właściwe. Więcej na temat partii politycznych i prawyborów dowiesz się w moim filmie o zasadach wyborów w najważniejszy dzień prawyborówWśród wielu ciekawostek, dotyczących okresu prawyborczego w Stanach Zjednoczonych, na największą uwagę zasługuje istnienie tak zwanego superwtorku. Podobnie jak wybory właściwe, prawybory również przebiegają we wszystkich stanach, niezależnie od siebie, na indywidualnych, różniących się między sobą zasadach. Co więcej, trwają wiele miesięcy i nie ma jednej daty, która kończyłaby je wszystkie. Przeciwnie, szefostwo partii w każdym stanie wyznacza indywidualną datę wyboru kandydatów. Gdy jeden stan go dokonuje, media relacjonują wyniki, wpływając na to, jak odbiera się kandydatów i ich szanse w pozostałych częściach kraju. I tak, stan po stanie, sytuacja staje się coraz bardziej klarowna. Jest jednak jeden, szczególnie medialny dzień (wtorek, jak łatwo się domyślić), podczas którego mieszkańcy wielu stanów idą do prawyborczych urn równocześnie. Po tym dniu jak na dłoni widać, którzy kandydaci rzeczywiście liczą się w grze. Ten jeden dzień realnie wpływa na ich postrzeganie i finalne wyniki prawyborów. W 2020 roku superwtorek miał miejsce 3 marca i dotyczył aż 14 stanów!TOP 15 Waszyngton: największe atrakcjeWaszyngton to stolica Stanów Zjednoczonych. Jest piękny, a zarazem pełny tajemniczych symboli, poczucia władzy i atrakcji turystycznych, zwykle darmowych! Ich ogromna liczba nie powinna... Czytaj więcejWybory w USA: zasady liczenia głosów – „Zwycięzca bierze wszystko”D. Trump. Widoczne szyldy ze słynnym sloganem „Make America Great Again” / CC BY-SA @Gage SkidmoreJak wspomniałem, Amerykanie zawsze oddają głos w podziale na stany. Zasady liczenia głosów i wyłaniania zwycięzcy w przypadku prawyborów są bardzo różne, o czym już pisałem, natomiast w wyborach właściwych stają się one bardziej ujednolicone. I tak rozpoczyna się najbardziej kontrowersyjny aspekt całego systemu. Otóż, prawie bez wyjątku, w stanach ma miejsce zupełnie niedemokratyczna zasada „Zwycięzca bierze wszystko”.Obrazując, na przykładzie Kalifornii, jeśli 49% społeczeństwa poprze w niej kandydata partii Demokratycznej, a 51% – partii Republikańskiej, to elektorzy, którzy potem oddają głos w imieniu stanu, po prostu wskazują jednogłośnie na kandydata Republikanów. Pomijają to, że jego przewaga była zaledwie dwuprocentowa. Nie ma mowy o żadnym dzieleniu poparcia. W tym zakresie podsumowując wybory w USA: zasady są proste. Jeśli ktoś wygra w danym stanie, nawet minimalnie, to po prostu jest uznany za zwycięzcę stanu – tak, jakby uzyskał 100% głosów. Innymi słowy, jeśli głosujesz na kandydata przeciwnej partii, a on przegra, twój głos przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie i wpływ na finalny, krajowy wynik wyborów. Już zrobiło się ciekawie, prawda? A to zaledwie wstęp do całej zawiłości tego elementu wyborów! Ponownie szczerze zachęcam do zapoznania się z moim filmem, by poznać tę zasadę bardziej szczegółowo!Swing States, czyli stany kluczoweAmerykanie żyją wyborami. W sklepach pojawiają się koszulki, pocztówki, a nawet kubki, którymi można wyrazić swoje sympatie polityczne! / fragment załączonego powyżej filmu; ujęcie wykonane w sieci 7-ElevenW związku z tym, że nawet minimalna przewaga powoduje zwycięstwo kandydata w danym stanie, w większości przypadków z góry można przewidzieć, kogo wybiorą ich przedstawiciele. Statystyki dowodzą, że jedne stany są bardziej „demokratyczne”, a inne – „republikańskie”. Tam kandydaci nie muszą szczególnie lokować swoich finansów i sił, by walczyć o każdy głos. Wiadomo, że skoro nie jest możliwe zdobycie większości, to i tak przegrają w danym stanie i cały wysiłek zostanie zmarnowany. Istnieje jednak grupa stanów niepewnych, w których nie da się jednoznacznie wskazać preferencji politycznych wyborców. Takie stany określa się mianem „swing states”. To w nich walka jest najbardziej zacięta. Faktycznie walczy się w nich o każdy głos, bo każdy głos może zaważyć o wyniku. W praktyce, jeśli kandydat wygra w większości tych stanów, wygra całe w USA a popkultura: filmy i serialeAmerykańskie wybory prezydenckie często ukazywane są przez reżyserów kalifornijskiej doliny filmowej. Powód jest oczywisty: to po prostu bardzo ciekawy temat, pełen intryg, emocji, a w filmach zwykle też walki dobra ze złem. Gdybym miał wskazać naprawdę godne polecenia produkcje, które świetnie obrazują tę tematykę, byłyby to: Film “Do końca” (reż. Jay Roach, 2016) – jeden z moich absolutnie ulubionych. Nie wybiela, ale nie robi też z nikogo na siłę czarnego charakteru. Pokazuje po prostu, jak wygląda amerykańska polityka najwyższego formatu, również w kontekście “Idy Marcowe” (reż. George Clooney, 2011) – kultowy, choć momentami trochę zbyt hollywoodzki (cokolwiek to znaczy…), ciekawie oddaje walkę “Pan Smith jedzie do Waszyngtonu” (reż. Frank Capra, 1939) – jeszcze bardziej kultowy. Nie opowiada bezpośrednio o kampanii prezydenckiej, ale świetnie pokazuje samą politykę w USASerial „House of Cards” – zwłaszcza pierwsze serie, które są przepełnione emocjami, sensacją i brutalnością polityki. Przedstawia wybory w USA: zasady, wykorzystywane przez polityków strategie, budowanie sojuszów i nie „Designated Survivor” – moim zdaniem jeszcze lepszy, prawdopodobnie mój ulubiony serial. Przedstawia, już od pierwszego odcinka, ciekawą strukturę sukcesji prezydenckiej, a następnie politycznej walki dobra ze złem, które często tak ciężko ŁukaszPrzewodnik po USAPrzewodnik po USA – przyciągającym jak magnes kraju, w którym znane z filmów krajobrazy mieszają się z fascynującą kulturą i wszechobecnym dążeniem do szczęścia,... Czytaj więcej KomentarzeDodaj komentarz
Zobacz w dziale: STREFA WIEDZY Afghanistan – the current political, economic and security situation Studenci Analityki Bezpieczeństwa Akademia Nauk Stosowanych w Praca zbiorowa studentów I roku Analityki Bezpieczeństwa Państwowej Szkoły Wyższej w Gnieźnie (Akademii Nauk Stosowanych w Gnieźnie), pod W czwartek 21 kwietnia 2022 r. w Afganistanie doszło do zamachu bombowego w północnej prowincji Balkh[1]. Po dokonaniu inwazji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę 24 lutego 2022 r. cały świat zachodni, a zwłaszcza We wtorek 3 maja 2022 r. islamscy rebelianci zaatakowali wioskę Kautukari w rejonie Chibok w północno-wschodnim
proces wyborczy w usa