Co do tłumaczenia – moim zdaniem bardziej do książki pasuje oryginalny tytuł. „Tamte dni, tamte noce” nie oddaje sedna powieści tak bardzo jak oryginał. Przejdźmy już do plusów powieści. Są nimi na pewno piękne opisy. Zazwyczaj nie jestem ich fanką, ale w tym przypadku dałam się oczarować. Pięknie został ukazany klimat
Tamte dni, tamte noce - Guadagnino Luca, w empik.com: . Przeczytaj recenzję Tamte dni, tamte noce. Zamów dostawę do dowolnego salonu i zapłać przy odbiorze!
Tamte dni, tamte noce zwiastun PL. Odblokuj dostęp do 14369 filmów i seriali premium od oficjalnych dystrybutorów! Oglądaj legalnie i w najlepszej jakości. Włącz dostęp. Dodał: zwiastuny-nowych-filmow. Opublikowano: 2018-01-18. Nowy film Luki Guadagnino to sensualna, transcendentna opowieść o porywach pierwszej miłości.
Recenzja filmu Tamte dni, tamte noce (2017) - Wizje Gideona. Dzieło niesie za sobą szereg pytań, na które musimy odpowiedzieć sobie sami, szczerze, własnym sercem.
„Lubię myśleć, że film »Tamte dni, tamte noce« zamyka trylogię filmów o pożądaniu. Należą do niej także »Jestem miłością« oraz »Nienasyceni«. Podczas gdy w tamtych filmach pożądanie prowadziło do posiadania, opowiadały o żalu, potrzebie wolności, tak w tym filmie chcieliśmy skupić się na niezwykłej urodzie idylli
Tamte dni, tamte noce. Call Me by Your Name. 2017. 7,6 121 430 ocen. 7,7 42 oceny krytyków. Strona główna filmu . Podstawowe informacje. Pełna obsada (50) Opisy (2)
TxxP. Jutro polska premiera nominowanego do czterech Oscarów filmu "Tamte dni, tamte noce" w reżyserii Luki Guadagnino. Redakcja Filmwebu postanowiła wyróżnić film znakiem jakości "Filmweb poleca". Tak pisał o filmie Jakub Popielecki: Nie mogło być inaczej: to film niezwykle zmysłowy. Podobnie jak "Nienasyconych", "Tamte dni, tamte noce" wypełnia światło, a bohaterom udziela się erotyczna aura gorącego dnia gdzieś na włoskiej prowincji: ciepłe powietrze, słońce, woda, przepocone lniane koszule. Nieprzypadkowo Hammer jest tu jak jedna z antycznych figur, jakie wyławia z morza profesor. Kiedy naukowiec omawia potem piękno i dynamizm kształtów zaprojektowanych przez rzeźbiarza tak, by wysyłały jasny sygnał "patrz na mnie", równie dobrze mógłby mówić o swoim doktorancie przyciągającym wzrok zafascynowanego Elia. W ślad za młodym bohaterem kamera celebruje posągowego Hammera w sposób, jaki kino rezerwuje zazwyczaj dla ciała kobiecego. Guadagnino rozbija tu jednoznaczność filmowego spojrzenia, bawi się antycznym zachwytem nad cielesnością, przenosząc go na płaszczyznę współczesnej, nastoletniej homoerotycznej fascynacji. Reżyser najpierw uwodzi nas czułymi zbliżeniami, długimi ujęciami, po czym nagle tnie, na ostro, na ruchu, na akcji. Potęguje to wrażeniowość historii, sprawia, że film przypomina ciąg mentalnych stopklatek, zamglone wspomnienie sprzed lat. Całą recenzję przeczytacie TUTAJ. Znak jakości "Filmweb poleca" to wyróżnienie przyznawane przez redakcję Filmwebu filmom zasługującym na szczególną uwagę widzów. Są wśród nich nie tylko produkcje artystyczne, ale także komercyjne, doskonale spełniające wymagania danego gatunku bądź przekraczające je w zaskakujący sposób.
Tamte dni, tamte noce Kultowa, ponadczasowa historia pierwszej miłości i pożądania. Wyjątkowo piękna książka!Tamte dni, tamte noce André Acimana to historia nagłego i intensywnego romansu między dorastającym chłopcem a gościem jego rodziców w letnim domu we Włoszech. Obaj są zaskoczeni wzajemnym zauroczeniem i początkowo każdy z nich udaje obojętność. Ale w miarę jak mijają kolejne niespokojne letnie tygodnie, ujawniają się ukryte emocje: obsesja i strach, fascynacja i pożądanie, a ich namiętność przybiera na sześciotygodniowy romans jest doświadczeniem, które naznacza ich na całe życie. Na Rivierze i podczas namiętnego wieczoru w Rzymie odkrywają coś, czego boją się już nigdy nie znaleźć: totalną znakomicie uchwyconej psychologii, która towarzyszy zauroczeniu, książka jest szczerą, przeszywającą serce elegią o ludzkiej namiętności, której nie da się kultowa powieść stała się podstawą ekranizacji – film Tamte dni, tamte noce miał światową premierę na festiwalu w Sundance i był wielokrotnie nominowany do prestiżowych nagród. Zdobył nominacje do Oscara® za najlepszy film i główne role męskie, ostatecznie otrzymując jedną statuetkę za scenariusz adaptowany autorstwa Jamesa Ivory’ Tamtych dni, tamtych nocy z mistrzowskimi rolami Timothée Chalameta i Armiego Hammera w polskich kinach miała miejsce 26 stycznia 2017 roku. Od tego czasu ekranizacja zdobyła rzesze Aciman, w scenerię romansu ponownie przeniósł czytelników w kontynuacji powieści pt. Znajdź mnie. To trzy opowiadania, trzej bohaterowie, trzy zmysłowe opowieści przepełnione erotyzmem, nostalgią i czułością. To Tamte dni, tamte noce tylko dwadzieścia lat później. Kategorie: Książki » Literatura piękna » Społeczno-obyczajowa » Literatura kobieca Książki » Literatura piękna » Proza obca » Powieść zagraniczna Język wydania: polski ISBN: 9788366555013 EAN: 9788366555013 Liczba stron: 330 Waga: Sposób dostarczenia produktu fizycznego Sposoby i terminy dostawy: Odbiór osobisty w księgarni PWN - dostawa do 3 dni robocze InPost Paczkomaty 24/7 - dostawa 1 dzień roboczy Kurier - dostawa do 2 dni roboczych Poczta Polska (kurier pocztowy oraz odbiór osobisty w Punktach Poczta, Żabka, Orlen, Ruch) - dostawa do 2 dni roboczych ORLEN Paczka - dostawa do 2 dni roboczych Ważne informacje o wysyłce: Nie wysyłamy paczek poza granice Polski. Dostawa do części Paczkomatów InPost oraz opcja odbioru osobistego w księgarniach PWN jest realizowana po uprzednim opłaceniu zamówienia kartą lub przelewem. Całkowity czas oczekiwania na paczkę = termin wysyłki + dostawa wybranym przewoźnikiem. Podane terminy dotyczą wyłącznie dni roboczych (od poniedziałku do piątku, z wyłączeniem dni wolnych od pracy).
CZĘŚĆ IJeśli nie później,to kiedy?.– Później!To słowo, ten głos, ta postawa. Nigdy przedtem nie słyszałem, żeby ktoś się żegnał, mówiąc: „Później”. Ostre, krótkie i zdawkowe, wypowiedziane z zawoalowaną obojętnością człowieka, któremu nie zależy, żeby jeszcze się z tobą zobaczyć albo jest pierwsza rzecz, która przychodzi mi do głowy, kiedy o nim myślę, i do dzisiaj mam w uszach to „Później!”.Zamykam oczy, wypowiadam to słowo i jestem z powrotem we Włoszech, tak wiele lat temu, idę obsadzonym drzewami podjazdem, obserwuję, jak on wysiada z taksówki w wydętej, niebieskiej, rozpiętej pod szyją koszuli, okularach przeciwsłonecznych i słomkowym kapeluszu, wszędzie skóra. Nagle ściska mnie za rękę, podaje mi swój plecak, wyjmuje z bagażnika taksówki walizkę i pyta, czy mój ojciec jest w domu. Może to się zaczęło właśnie wtedy: koszula, podwinięte rękawy, zaokrąglone pięty odklejają się i przyklejają do wystrzępionych espadryli, spragnione rozgrzanej żwirowej ścieżki prowadzącej do naszego domu, każdy krok jak pytanie: „Którędy na plażę?”.Tegoroczny gość wakacyjny. Kolejny nudziarz. A potem, prawie odruchowo i odwrócony plecami do samochodu, macha wolną ręką i wypowiada niedbałe: „Później!” do innego pasażera, z którym prawdopodobnie umówił się na podział kosztów przejazdu z dworca. Nie dodał imienia. Nie złagodził tego szorstkiego pożegnania żadnym dowcipem. Współpasażer odprawiony jednym słowem: bezczelnym, ostrym, nieuszminkowanym – sam zdecyduj, mnie jest wszystko jedno. Tylko patrzeć, pomyślałem, a tak samo pożegna się z nami, kiedy przyjdzie na to czas. Pożegna się rzuconym od niechcenia, opryskliwym „Później!”.Ale zanim to nastąpi, będziemy musieli go znosić przez sześć długich tygodni. Poczułem się zastraszony. Nieprzystępny typ. Choć już niedługo miał mi się spodobać. Od zaokrąglonego podbródka po zaokrągloną piętę. A potem, na przestrzeni kilku dni, miałem go znienawidzić. Tego samego człowieka, z fotografii którego, na złożonym kilka miesięcy wcześniej formularzu, wyskakiwała obietnica natychmiastowej zażyłości!Moi rodzice przyjmowali w lecie młodych pracowników akademickich, zapewniając im możliwość doszlifowania maszynopisu przed publikacją. Każdego lata musiałem na sześć tygodni opuścić swój pokój i przenieść się do sąsiedniego, znacznie mniejszego, który należał kiedyś do mojego dziadka. W miesiącach zimowych, kiedy wyprowadzaliśmy się z miasta, pokój ten stawał się schowkiem na narzędzia, magazynem i strychem, i pomieszczeniem, o którym krążyły pogłoski, że mój dziadek i jednocześnie mój imiennik dalej zgrzyta tam zębami w swoim wiekuistym śnie. Wakacyjni mieszkańcy nie musieli za nic płacić, mogli swobodnie poruszać się po całym domu, w zasadzie mogli robić, co zechcą, pod warunkiem, że przez mniej więcej godzinę dziennie pomogą mojemu ojcu uporać się z korespondencją i innymi papierami. Stawali się członkami rodziny. Po mniej więcej piętnastu latach takiej praktyki przywykliśmy do tego, że pocztówki i przesyłki z prezentami zasypują nas nie tylko w okolicach Bożego Narodzenia, lecz przez cały rok przychodzą od bezbrzeżnie oddanych naszej rodzinie ludzi, którzy podczas pobytu w Europie nadkładali drogi, żeby na parę dni zajrzeć z rodziną do B. i odbyć nostalgiczną wycieczkę po starych śmieciach. Podczas posiłków często mieliśmy dwoje czy troje innych gości, czasem sąsiadów albo krewnych, czasem kolegów rodziców z pracy, prawników, lekarzy, ludzi bogatych i sławnych, którzy wpadali do mojego ojca w drodze do swoich domów letniskowych. Niekiedy otwieraliśmy nawet podwoje naszej jadalni przypadkowej parze turystów, którzy słyszeli o tej starej wilii i po prostu chcieli rzucić na nią okiem. Byli absolutnie zachwyceni, gdy zapraszaliśmy ich, by zjedli z nami i opowiedzieli nam wszystko o sobie, a Mafalda, poinformowana w ostatniej chwili, na szybko coś gotowała. Mój ojciec, który prywatnie był człowiekiem powściągliwym i nieśmiałym, uwielbiał, kiedy młody, robiący błyskawiczną karierę ekspert w jakiejś dziedzinie animował rozmowę w kilku językach, podczas gdy gorące słońce lata, wespół z kilkoma kieliszkami rosatello, zsyłały na słuchaczy popołudniowe odrętwienie. Nazywaliśmy ten rytuał „obiadowym znojem” – nie potrzeba było wiele czasu, żeby wakacyjni goście przejmowali od nas tę nomenklaturę. Może to się zaczęło niedługo po jego przybyciu, w trakcie jednego z tych wlokących się niemiłosiernie obiadów, kiedy siedział obok mnie i wreszcie mi zaświtało, że mimo opalenizny nabytej podczas jego krótkiego pobytu na Sycylii tego samego lata, kolor wnętrza jego dłoni jest taki sam jak kolor jasnej i miękkiej skóry jego podeszew, szyi i spodniej części przedramion, które rzadko były wystawiane na słońce. Prawie jasnoróżowe, połyskujące i gładkie jak podbrzusze jaszczurki. Prywatne, dziewicze, nieopierzone, jak rumieniec na twarzy sportowca albo jutrzenka po burzowej nocy. Dowiedziałem się w ten sposób różnych rzeczy, o które nie śmiałem zapytać. Może to się zaczęło podczas tych niekończących się godzin poobiednich, kiedy wszyscy wylegiwali się w domu i na zewnątrz w kostiumach kąpielowych, i wszędzie można było się o kogoś potknąć, zanim ktoś nareszcie zasugerował, żebyśmy poszli na skały popływać. Krewni, kuzyni, sąsiedzi, znajomi, znajomi znajomych, koledzy oraz ci, którym przyszło do głowy zapukać do naszych bram i zapytać, czy mogą skorzystać z naszego kortu tenisowego – każdy mógł się poopalać, popływać i pojeść, a jeśli chciał zostać dłużej, to także skorzystać z domku gościnnego. Może to się zaczęło na plaży. Albo na korcie tenisowym. Albo podczas pierwszego wspólnego spaceru w dzień jego przyjazdu, kiedy zostałem poproszony o oprowadzenie go po domu i okolicy, po czym krok po kroku zdołałem go zaciągnąć za bardzo starą żeliwną bramę, na niezabudowane tereny rozpościerające się aż po porzucone tory kolejowe, które kiedyś łączyły N. „Czy jest tam gdzieś opuszczona stacja kolejowa?”, spytał, wyglądając zza drzew, pod rozpalonym słońcem. Uznałem, że próbuje zachować się stosownie w rozmowie z synem właściciela. „Nie, nigdy nie było stacji. Pociąg po prostu zatrzymywał się na żądanie”. Sprawiał wrażenie autentycznie zaciekawionego. Tory wydawały się takie wąskie. To była kolejka z dwoma wagonami i insygniami królewskimi, wyjaśniłem. Teraz mieszkają w niej Cyganie. Od czasu, kiedy moja matka spędzała tutaj wakacje jako dziewczyna. Cyganie ściągnęli dwa wagony z torów i przetransportowali w głąb lądu. Chciałby je zobaczyć? „Później. Może”. Uprzejma obojętność, tak jakby dostrzegł mój niepotrzebny zapał do przypodobania się mu i chciał odepchnąć mnie od siebie. Zabolało mnie że chciałby raczej otworzyć konto w jednym z banków w B., a następnie złożyć wizytę tłumaczce zaangażowanej przez włoskiego wydawcę jego książki. Postanowiłem zabrać go tam na rowerze. Na kołach rozmowa przebiegała nie lepiej niż na nogach. Po drodze stanęliśmy, żeby się czegoś napić. W tabaccheria-barze było zupełnie ciemno i pusto. Właściciel zmywał podłogę silnym roztworem amoniaku. Czym prędzej wyszliśmy na zewnątrz. Samotny kos, siedzący na śródziemnomorskiej pinii, zaśpiewał kilka nut i natychmiast zagłuszyły go cykady. Pociągnąłem długi łyk wody mineralnej z dużej butelki, podałem mojemu towarzyszowi, a potem jeszcze raz się napiłem. Wylałem sobie trochę wody na dłoń i przemyłem nią twarz, a następnie przeczesałem mokrymi palcami włosy. Woda była niewystarczająco zimna i gazowana, zostawiała po sobie nieugaszone pragnienie. – Co się tutaj robi?– Nic. Czeka na koniec lata. – W takim razie co się tutaj robi zimą?Uśmiechnąłem się na myśl o odpowiedzi, której miałem zaraz udzielić. Domyślił się i powiedział:– Nie mów: czeka się na przyjście lata, racja?Lubiłem, jak ktoś czytał w moich myślach. Podchwycił „obiadowy znój” szybciej niż poprzedni goście. – Zimą robi się tutaj bardzo szaro i ciemno. Przyjeżdżamy na Boże Narodzenie. Poza tym miasteczko jest wymarłe. – Co robicie tutaj w święta poza pieczeniem kasztanów i piciem ajerkoniaku?Droczył się ze mną. Poczęstowałem go tym samym co wcześniej uśmiechem. Zrozumiał, nic nie powiedział, roześmialiśmy się. Zapytał, co robię. Gram w tenisa, pływam. Wieczorami wychodzę. Biegam. Transkrybuję muzykę. Czytam. Powiedział, że też biega. Wcześnie rano. Gdzie się tutaj biega? Głównie po promenadzie. Mogę mu pokazać, jeśli chce. Zaczynałem go lubić, a teraz poczułem się tak, jakbym dostał w twarz:– Później, może. Czytanie umieściłem na końcu listy, ponieważ z jego dotychczasowej złośliwej i aroganckiej postawy wywnioskowałem, że ma podobne priorytety. Kilka godzin później, kiedy się dowiedziałem, że właśnie skończył pisać książkę o Heraklicie i że „czytanie” prawdopodobnie stanowi całkiem znaczący element jego życia, uświadomiłem sobie, że muszę jakoś sprytnie przeredagować swój komunikat i dać mu do zrozumienia, że mamy pokrewne zainteresowania. Tym, co najbardziej zbiło mnie z tropu, nie były jednak wyszukane zabiegi, by się zrehabilitować, lecz nieproszony niepokój związany z tym, że od samego początku bez powodzenia usiłuję zjednać go sobie. Kiedy mu zaproponowałem – bo wszyscy goście byli zachwyceni tym pomysłem – że zabiorę go do San Giacomo i wejdziemy na sam szczyt dzwonnicy, którą nazywaliśmy „Teraz można już umrzeć”, uznałem za błąd, że nie przygotowałem się na jedną z potencjalnych odpowiedzi. Widok miasteczka, morza, wieczności podbije jego serce, myślałem. Jednak nie. „Później!”Mogło się to zacząć już po tym wszystkim, nie dostrzegałem tego. Widzisz kogoś, a jednocześnie tak naprawdę go nie widzisz, stoi za kulisami. Albo zauważasz go, ale między wami nie zaskakuje, nie łapiesz się na to, i zanim uświadomisz sobie, że ktoś jest obecny w twoim życiu i odbiera ci spokój duszy, zaoferowane sześć tygodni już prawie mija i on zaraz wyjedzie, albo nawet już wyjechał, a ty próbujesz dojść do ładu z czymś, co bez twojej wiedzy gotowało się przez wiele tygodni pod twoim nosem i nosi wszelkie znamiona czegoś, co zmuszony jesteś nazwać „Pragnę!”. Jak mogłem to przeoczyć, zadajesz sobie pytanie. Poznaję pożądanie, kiedy je widzę – a przecież tym razem przemknęło zupełnie niezauważone. Skupiałem się na przebiegłym uśmiechu, który nagle rozświetlał jego twarz za każdym razem, kiedy czytał w moich myślach, podczas gdy tak naprawdę chciałem skóry, tylko skóry. Przy kolacji, trzeciego wieczoru, wyczułem, że wpatruje się we mnie, kiedy omawiałem Siedem ostatnich słów Chrystusa na Krzyżu Haydna, które transkrybowałem na gitarę. W tamtym roku miałem siedemnaście lat i jako najmłodszy przy stole przywykłem do tego, że jestem ostatnią osobą, której się słucha, toteż wypracowałem nawyk upychania maksymalnej ilości informacji w minimalnej liczbie słów. Mówiłem szybko, co stwarzało wrażenie nerwowego potoku słów. Kiedy skończyłem wyjaśniać moją transkrypcję, poczułem na sobie uważne spojrzenie z lewej strony. Zachwyciło mnie to i pochlebiło mi. Najwyraźniej był zainteresowany – lubił mnie. Czyli mimo wszystko nie było aż tak trudno. Ale kiedy wreszcie odwróciłem się w jego stronę, napotkałem zimne, lodowate spojrzenie – wrogie, szkliste, graniczące z okrucieństwem. Zupełnie mnie to rozbiło. Czym sobie na to zasłużyłem? Chciałem, żeby znowu był wobec mnie przyjazny, żeby śmiał się wraz ze mną tak jak zaledwie kilka dni wcześniej przy porzuconych torach kolejowych albo kiedy tłumaczyłem mu tego samego popołudnia, że B. to jedyne miasto we Włoszech, w którym nie zatrzymują się corriera, autobusy regionalnych linii z namalowanym Chrystusem. Parsknął śmiechem i rozpoznał zawoalowane odniesienie do książki Carla Leviego. Podobało mi się to, że nasze umysły najwyraźniej podróżują równoległymi torami, że błyskawicznie wyczuwamy, jakiego słowa zamierza użyć ten drugi, ale w ostatniej chwili się z tego wycofuje. Zapowiadał się na trudnego domownika. Lepiej trzymać się od niego z daleka, pomyślałem. Tak niewiele brakowało, abym się zakochał w skórze jego dłoni, klatki piersiowej, stóp, które przez całe swoje istnienie nie dotknęły szorstkiej powierzchni – w jego spojrzeniu, które w innej, przyjaznej wersji spływało na ciebie jak Cud Zmartwychwstania. Tym spojrzeniem nie sposób się było nasycić, ale trzeba było patrzeć dalej, aby stwierdzić dlaczego. Chyba odwzajemniłem się równie nieprzyjemnym spojrzeniem. Na dwa dni nasze rozmowy nagle ustały. Na długim wspólnym balkonie ograniczaliśmy się do zdawkowego „dzień dobry”, „ładna pogoda” – do pustych pogawędek. Potem, bez wyjaśnienia, odnowiliśmy stosunki. Chcę dzisiaj przed południem pobiegać? Raczej nie. To może popływać?Ból, który teraz odczuwam, poryw i dreszcz związany z poznaniem kogoś nowego, błogość wisząca w powietrzu na wyciągnięcie ręki, nieporadne poruszanie się pośród ludzi, których mogę źle zrozumieć, a nie chcę ich stracić, więc na każdym kroku muszę na nowo odgadywać ich intencje, desperacki spryt, z którym muszę podchodzić do każdego, kogo pragnę i w kim chcę budzić pragnienie, parawany, które stawiam, tak jakby między mną a światem było wiele warstw suwanych drzwi z papieru ryżowego, potrzeba odszyfrowywania czegoś, co tak naprawdę nigdy nie było zaszyfrowane – to wszystko zaczęło się tego lata, kiedy do naszego domu przyjechał Oliver. Wszystko to jest wyryte w każdej piosence, która tego lata była przebojem, w każdej powieści, którą przeczytałem podczas pobytu Olivera i po nim, na wszystkim, od zapachu rozmarynu w gorące dni po zapamiętały śpiew cykad popołudniami – zapachy i dźwięki, z którymi się wychowywałem i miałem z nimi do czynienia każdego lata mojego dotychczasowego życia, ale teraz zwróciły się przeciwko mnie i pod wpływem wydarzeń tego lata nabrały innego zabarwienia. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Powieści zagraniczne Poradnia K Oszczędzasz 16,20 zł (36% Rabatu) Wysyłka: 1-2 dni robocze+ czas dostawy Opis „Tamte dni, tamte noce” to historia nagłego i intensywnego romansu między dorastającym chłopcem a gościem jego rodziców w letnim domu we Włoszech. Obaj są zaskoczeni wzajemnym zauroczeniem i początkowo każdy z nich udaje obojętność. Ale w miarę jak mijają kolejne niespokojne letnie tygodnie, ujawniają się ukryte emocje: obsesja i strach, fascynacja i pożądanie, a ich namiętność przybiera na sile. Niespełna sześciotygodniowy romans jest doświadczeniem, które naznacza ich na całe życie. To, co odkrywają na Rivierze i podczas namiętnego wieczoru w Rzymie, jest jedyną rzeczą, której boją się już nigdy więcej nie znaleźć: totalną bliskością. Szczegóły Tytuł Tamte dni, tamte noce Inne propozycje autorów - Aciman Andre Find Me Literatura obcojęzyczna Faber And Faber Podobne z kategorii - Powieści zagraniczne Lily Powieści zagraniczne Zysk i S-ka Oddaleni Opowiadania Świat Książki Klienci, którzy kupili oglądany produkt kupili także: Darmowa dostawa od 199 zł Rabaty do 45% non stop Ponad 200 tys. produktów Bezpieczne zakupy Informujemy, iż do celów statystycznych, analitycznych, personalizacji reklam i przedstawianych ofert oraz celów związanych z bezpieczeństwem naszego sklepu, aby zapewnić przyjemne wrażenia podczas przeglądania naszego serwis korzystamy z plików cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień przeglądarki lub zastosowania funkcjonalności rezygnacji opisanych w Polityce Prywatności oznacza, że pliki cookies będą zapisywane na urządzeniu, z którego korzystasz. Więcej informacji znajdziesz tutaj: Polityka prywatności. Rozumiem
FilmCall Me by Your Name20172 godz. 12 min. {"rate": {"id":"779394","linkUrl":"/film/Tamte+dni%2C+tamte+noce-2017-779394","alt":"Tamte dni, tamte noce","imgUrl":" chłopak zakochuje się w gościu, który przyjechał na wakacje do jego rodziców. Więcej Mniej {"tv":"/film/Tamte+dni%2C+tamte+noce-2017-779394/tv","cinema":"/film/Tamte+dni%2C+tamte+noce-2017-779394/showtimes/_cityName_"} Zmysły "Tamte dni, tamte noce" to bowiem – podobnie jak twórczość włoskiego klasyka – kino utkane z literatury. Nie... ... czytaj więcej{"userName":"jpopielecki","thumbnail":" recenzję Filmwebu"} {"linkA":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeA","linkB":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeB"} Północne Włochy, lato 1983 roku. Elio Perlman, błyskotliwy siedemnastolatek o amerykańsko-włoskim pochodzeniu, spędza wakacje w XVII-wiecznej willi, komponując i grając muzykę klasyczną, czytając i flirtując ze swą przyjaciółką – Marzią. Cieszy go każda chwila spędzona w willi, zwłaszcza że za kompana ma swego ojca, szanowanego profesoraPółnocne Włochy, lato 1983 roku. Elio Perlman, błyskotliwy siedemnastolatek o amerykańsko-włoskim pochodzeniu, spędza wakacje w XVII-wiecznej willi, komponując i grając muzykę klasyczną, czytając i flirtując ze swą przyjaciółką – Marzią. Cieszy go każda chwila spędzona w willi, zwłaszcza że za kompana ma swego ojca, szanowanego profesora specjalizującego się w greko-romańskiej kulturze, oraz matkę Annellę, tłumaczkę, która uczy chłopaka rozkoszować się kulturą i przyrodą Włoch. Obycie i wykształcenie oraz talent Elia sprawiają wrażenie, że mamy do czynienia z dorosłym, w pełni ukształtowanym mężczyzną, a jednak wielu rzeczy musi się jeszcze nauczyć – zwłaszcza w obcej mu dotąd dziedzinie – miłości. Pewnego dnia do willi przybywa Oliver, młody amerykański stypendysta, pracujący z ojcem Elia nad swym doktoratem. W porażająco pięknych krajobrazach spalonej słońcem Italii Elio i Oliver odkrywają odurzającą siłę wzajemnego przyciągania. To lato zapamiętają na zawsze. Film podany jest wybornie – odwołuje się do literatury, rzeźby, muzyki, układa wszystko na swoje miejsce, wycina rzeczy niepotrzebne. Jest obrazem niezwykle subtelnym, w którym żadne słowo i żaden symbol nie pojawiają się przypadkiem. więcejzdaniem społeczności pomocna w: 96%Ważny jest w tym wszystkim kontakt. Każde pojedyncze spojrzenie, każdy początkowo przypadkowy dotyk ma olbrzymią wagę i znacząco rzutuje na rozwoju akcji. więcejzdaniem społeczności pomocna w: 89% "Wyrywamy z nas samych tak wiele, aby jak najszybciej wyleczyć się z rzeczy, że bankrutujemy w wieku 30 lat i mamy mniej i mniej do zaoferowania za każdym razem, gdy zaczynamy z kimś nowym. Ale żeby zmuszać się do braku uczuć, aby niczego nie czuć... Cóż za wielka strata. To, jak żyjesz, to twoja sprawa. Po ... więcej zmiażdżyła mi serce. Rozpadło się w milion kawałków. O tym filmie nie zapomnę długo, cały czas siedzi mi z tyłu głowy. jest iście okrutne. pękło mi serce. piękny, mądry, budzący to, co uśpione. Przed obejrzeniem jakiegokolwiek filmu, od wielu, wielu lat mam taką praktykę, że staram się nie czytać wcześniej żadnych opinii na jego temat. Oglądam, oceniam i dopiero wtedy patrzę jak inni oceniali film, jakie zbiera komentarze etc. I tu doznałem szoku! Bo film ma ... więcej Szczerze powiedziawszy- nie rozumiem wszelkich zachwytów, które zostały wypowiedziane nad tym filmem. Posunę się do stwierdzenia, że jest nadzwyczajniej w świecie gloryfikowany. To nie tak, że film plusów nie miał - skądże. Ujęcia były piękne, muzyka nie przeszkadzała i była ... więcej
tamte dni tamte noce koszulka