Specjaliści kierując dziecko z wadą słuchu do nauczenia w szkole. podstawowej ogólnodostępnej, powinni z rodzicami omówić, czy dziecko niedosłyszące spełnia zasadnicze warunki, które w dużym stopniu umożliwiają mu sprostanie wymaganiom edukacyjnym w nauczaniu zintegrowanym. Do tych warunków zaliczamy przede wszystkim: 1.
Pensum uzupełniamy nauczycielowi w wymiarze nie większym niż połowa (1/2) obowiązującego belfra wymiaru czasu pracy na danym stanowisku i w określonej szkole (art. 22 ust. 1 KN). Uzupełnia
Także w tym przypadku rozważane przekształcenie stosunku pracy następuje dopiero po ustaleniu, że istnieją warunki do zatrudnienia nauczyciela w szkole w pełnym wymiarze zajęć na czas nieokreślony. PRZYKŁAD. Prezydent miasta nadał nauczycielowi 7 lipca 2008 r. stopień awansu zawodowego nauczyciela mianowanego.
źródłach, najczęściej w Internecie) oraz ich selekcjonowania, opracowywania, oceniania ich przydatności. Metoda ta aktywizuje ucznia, zmusza do samodzielnej pracy. Może być wykorzystywana w procesie nauczania dowolnego przedmiotu na każdym etapie edukacji. Do konstruowania WebQuest'ów można wykorzystać:
Grudniowa nowelizacja umożliwia też zatrudnienie do 31 sierpnia 2023 r. w szkole bez utraty świadczenia innego nauczyciela, niż polonista, jeżeli w dniu nawiązania z nim stosunku pracy do szkoły uczęszcza co najmniej jeden uczeń będący obywatelem Ukrainy, którego pobyt na terytorium Polski jest uznawany za legalny, a przybył na
Różne role i oczekiwania. Psycholog pracujący w szkole występuje w wielu rolach, najczęściej jest postrzegany jako: • specjalista od spraw psychiki, problemów rozwojowych, emocjonalnych, dorastania, wychowania, nauczania, • osoba, której można powierzyć swoje osobiste problemy, • osoba wspierająca ucznia, rodzinę i nauczyciela
tcIwF. Kilkumiesięczne przygotowania, następnie maraton egzaminów maturalnych, później stres podczas czekania na wyniki. Ale jednak! Udało się! Zdałam maturę! Teraz tylko komplet dokumentów do złożenia w dziekanacie, odbiór indeksu i pięć lat wytrwałej nauki. Niestety w trakcie okazało się, że nienawidzę swoich swoich studiów… Wymarzone studia Dla licealisty studia często stanowią mityczny okres życia, kiedy wreszcie zaczyna się robić to, co się kocha. Na przykład zapalona klasowa artystka wreszcie będzie mogła wyżyć się na ASP, szkolnego laureata konkursów literackich z pewnością pochłonie program nauczania w Instytucie Polonistyki, a co drugi geek wybierze informatykę. Podobno najważniejsze jest robić coś, co nas pasjonuje. Problem w tym, że wyobrażenia o studiach bywają bardzo oderwane od rzeczywistości, a zderzenie z nią bywa nie raz bolesne i wywołuje panikę w świeżo upieczonych studentach. Artystka na ASP dowie się, jak bardzo nie lubi teorii sztuki, tak samo jak młody literat językoznawstwa diachronicznego, a informatyk fizyki. Często po pierwszej sesji następuje kryzys i okazuje się, że nawet wymarzone studia nie są tym, czego pragnęliśmy. Wybór z rozsądku Drugim znanym przypadkiem są studia wybrane z rozsądku. Znana jest powszechna rada rodziców: „Idź na prawo.” albo „Zostań inżynierem” i nieważne, czy nas to interesuje czy nie, idziemy tam, bo wydaje się to najlepszym rozwiązaniem. Jeżeli nie mamy innego pomysłu to w porządku. Gorzej jeżeli marzyła nam się szkoła filmowa albo filozofia. Wtedy studia potrafią być prawdziwą męczarnią, choć ludzie którzy zdecydowali się na tak racjonalne pokierowania własną przyszłością zwykle podołają wyzwaniu. Bo tak naprawdę… każdy kierunek oferuje nam coś, co w jakimś stopniu może zainteresować. Nie ma kierunku idealnego Oczywiście każdy student lubi przejaskrawiać fakty na temat swoich studiów. Każdy wykładowca się na niego uwziął, egzamin zdał na trzy, ale to nic, bo większość w ogóle nie zdała, na egzaminie ustnym pytał, o to, czego nie było na ćwiczeniach. To normalne. Każdy lubi sobie czasem ponarzekać. I najczęściej na tym się kończy. Gorzej jeżeli stan niezadowolenia nie mija i planujemy rzucić studia. Wbrew pozorom to też jest jakieś wyjście. Rzuciłem studia Często rzuca się studia ot tak, żeby pozbyć się problemu ciągłych kolokwiów, prezentacji i esejów, które ciążom nam niczym miecz nad głową. Wbrew pozorom nie jest to jednak wystarczający powód, dla którego nagle pozbawiasz się jakieś celu i możliwości uzyskania wyższego wykształcenia. Rozejrzyj się za możliwościami, jakie kryje twoja uczelnia. Jeżeli masz kilka niezaliczonych egzaminów nikt nie będzie tak naprawdę sprawiał problemów, żebyś zdał je w drugim albo w trzecim terminie. Często warto porozmawiać z wykładowcami, których unikaliśmy przez cały semestr, okazać skruchę i wybłagać trójkę. Uwłaczające, ale w końcu nikomu nie zaszkodzi. Jeżeli zadecydowałeś, że jednak chcesz rzucić studia – wymyśl plan B. Jeszcze przed decydującym krokiem wymyśl, co chcesz robić dalej: wolontariat zagraniczny, szkoła policealna, praca, studia wieczorowe lub dzienne, wtedy nie „wyjdziesz z obiegu” i nie pozostaniesz bez planu na życie, co w gruncie rzeczy często grozi młodym ludziom, którzy rzucili studia. No i najważniejsze: nie przerywaj studiów w połowie semestru. Szanuj swój czas, który poświęciłeś na i jeżeli zostało ci raptem kilka miesięcy do ukończenia kolejnego roku akademickiego to warto go skończyć. Nigdy nie masz pewności, czy plan B na pewno i nie będziesz chciał wrócić na stare studia. Tutaj poniekąd polecę swojego znajomego i dam dodatkową radę. Jeśli jesteście z Zachodniopomorskiego, polecam gabinet (odnośnik do oferty) poradnia psychologiczną w Szczecinie – lub dowolną inną w Waszym regionie. Tę po prostu znam. Dlaczego? Otóż często kiedy nie wiemy co zrobić z naszym życiem, osoba która ma doświadczenie w podobnych sytuacjach pokieruje nas tam gdzie powinniśmy lub chciałybyśmy być. Nie obawiajmy się że to coś wstydliwego. Podczas pobytu w Stanach najbardziej zaskoczyło mnie właśnie to że praktycznie każdy ma tam swojego prywatnego opiekuna psychologa. Za kilka lat u nas będzie podobnie. Ale co ja po tym będę robił
Nie cierpisz swojej pracy? Na samą myśl o tym, że masz znów do niej iść od rana robi ci się niedobrze lub zaczyna boleć cię brzuch? Masz inne objawy somatyczne, które mówią ci, że z twoją pracą coś jest nie tak? Twoje dzieci codziennie chowają się przed tobą po kątach, bo tatuś od poniedziałku do piątku jest sfrustrowanym, wrzeszczącym tatusiem? Czasem niestety bywa tak, że pracujemy w miejscu, którego strasznie nie lubimy. Oczywiście najprościej jest się zwolnić, ale wtedy pozostaje pytanie, czy lepiej wrzeszczeć na dzieci, ale dać im jeść, czy też być łagodnym jak baranek ojcem, którego dzieci mają niedowagę. Jedno jest pewne. Pozostawienie status quo, na pewno odbije się niekorzystnie na nas i naszej rodzinie. Co zatem można robić, a czego nie robić, kiedy nienawidzi się swoje pracy? Co robić? Zastanów się, co przeszkadza ci w twojej pracy Może pracujesz poniżej swoich kwalifikacji, a może to współpracownicy powodują, że każdy dzień w pracy jest katorgą. Za mało zarabiasz czy Twój szef to psychopata? Określenie tego, co konkretnie przeszkadza ci w twojej pracy pomoże ci w określeniu tego, czy możesz coś z tym zrobić (np. poprosić o podwyżkę, przenieść się do innego działu, spróbować nawiązać lepsze kontakty z pracownikami), czy też sytuacja jest na tyle beznadziejna, że nie da się jej naprawić (np. jesteś socjologiem, a stoisz za barem; twój szef na pewno nie da ci podwyżki, bo już to zakomunikował; wykonujesz pracę która cię kompletnie nie interesuje). Zacznij działać Jeśli po analizie sytuacji nie widzisz szans na zmianę sytuacji w pracy w której pracujesz, rozejrzyj się za nową pracą. Większość osób, mimo narzekania i męczenia się, tkwi w miejscu, nie podejmując działań które mogły pomóc im zmienić pracę. Uświadom sobie, że sytuacja sama się nie rozwiąże – zacznij szukać nowej pracy, zadbaj o swój wizerunek, porozmawiaj ze znajomymi. Postaraj się zdystansować Znajdź sobie jakieś nowe hobby, które po pracy pozwoli ci się zrelaksować; spróbuj zastosować jedną ze strategii radzenia sobie ze stresem; zastanów się kiedy przenosisz sytuację z pracy na życie prywatne i postaraj się odcinać od pracy po wyjściu z biura. To oczywiście nie jest proste, ale możliwe. Czego nie robić? Nie narzekaj Twoje narzekania – czy to w domu, czy do współpracowników jedynie pogarszają sytuację. Coraz bardziej skupiasz się przez to na tym, że ci źle, coraz mocniej wiążesz się z myśleniem typu „jestem beznadziejny, może życie jest do bani”. Ciągłe narzekanie nie poprawi sytuacji, a może wpędzić cię w depresje, lub doprowadzić do utraty pracy. Nie stosuj nieefektywnych pocieszeń Frustracja i stres prowadzą do wynajdywania sposobów na radzenie sobie. Niestety, często te metody są dla nas bardzo zdradliwe – zakupoholicy, hazardziści – to osoby które często nie radzą sobie ze stresem w codziennym życiu. Ich uzależnienie, daje im wytchnienie – zastanów się więc jakie są twoje metody na odreagowanie. Może rzeczywiście pocieszasz się wędrówkami po centrum handlowym lub zbyt często bywasz na piwie? (Paradoksalnie, zakupoholikami często stają się osoby, które mają poczucie, że zbyt mało zarabiają). Nie martw się na zapas Nie marnuj czasu na martwienie się. Badania statystyczne mówią że w zaledwie 4 sytuacjach na 100, martwienie się ma sens. Odsiej te, które sensu nie mają i przestań się martwić. Nie mów „nienawidzę swojej pracy” Nie dość, że sam fundujesz sobie obniżenie nastroju, to jeszcze coraz trudniej jest ci przez takie podejście znaleźć plusy twojej aktualnej pracy. Obiecaj sobie, że za każdym razem, kiedy zdarzy ci się pomyśleć o tym jak bardzo twoja praca ci przeszkadza, zrobisz coś aby zmienić tą sytuację- np. sprawdzisz oferty pracy, uzupełnisz, CV, wyślesz jedno CV. (Czasem to jedno CV, może zrobić różnicę…) źródło:
Rozdział 17 Czy mam rzucić szkołę? JACK od 25 lat wysłuchuje usprawiedliwień uczniów o ich nieobecności w szkole. Młody wagarowicz musi się więc nieźle nagłowić, aby wymyślić coś, czego Jack jeszcze nie słyszał. „Dzieciaki mówiły mi już wszystko” — opowiada. „Na przykład: ‚Wydawało mi się, że tego dnia będę chory’ (...) ‚Zmarł mój dziadek na Alasce’”. Jaka wymówka „podobała się” Jackowi najbardziej? Otóż trzech chłopców twierdziło, że „nie mogli trafić do szkoły, bo była gęsta mgła”. Te żenujące wykręty wskazują, iż wielu młodych czuje do szkoły niechęć, która przybiera różne formy — od obojętności („Jakoś ujdzie”) do jawnej wrogości („Nienawidzę szkoły. Jest wstrętna!”). Gary opowiada, że natychmiast po wyjściu z mieszkania zaczynał go boleć żołądek: „Kiedy zbliżałem się do szkoły, bardzo się pociłem i denerwowałem (...) Po prostu musiałem wracać do domu”. Sporo młodych osób odczuwa podobny obsesyjny lęk przed szkołą, określany przez lekarzy mianem szkolnej fobii. Nierzadko jej przyczyną jest brutalne lub wręcz okrutne traktowanie przez kolegów albo nacisk, jaki się kładzie na zdobywanie dobrych stopni. Tacy uczniowie (przy odrobinie perswazji rodziców) uczęszczają na lekcje, ale przeżywają ciągły stres, a nawet miewają dolegliwości fizyczne. Nic więc dziwnego, że alarmująca liczba młodzieży postanawia w ogóle nie chodzić do szkoły! Tylko w Stanach Zjednoczonych codziennie opuszcza lekcje jakieś dwa i pół miliona uczniów szkół podstawowych i średnich! Jak podaje dziennik The New York Times, w nowojorskich szkołach ponadpodstawowych jest tak dużo (około jednej trzeciej) „notorycznie nieobecnych”, „że właściwie nie sposób ich uczyć”. Inni zdobywają się na jeszcze radykalniejsze kroki. „W szkole było nudno i panował za duży rygor” — oświadczył młody mężczyzna imieniem Walter, który rzucił szkołę średnią. To samo zrobiła również Antonia, mająca trudności z nauką. „Jak mogło mi iść dobrze, skoro nie rozumiałam, co czytam?” — zapytała. „Siedziałam tam coraz bardziej otępiała, więc zrezygnowałam”. Trzeba przyznać, że szkolnictwo na całym świecie nękają poważne problemy. Ale czy z tego powodu należałoby zupełnie stracić zainteresowanie szkołą i ją rzucić? Jak taka decyzja mogłaby się odbić na twym późniejszym życiu? Czy istnieją uzasadnione przyczyny, dla których powinieneś ukończyć szkołę? Wartość wykształcenia Michael postanowił uzyskać świadectwo ukończenia szkoły średniej i na nowo podjął naukę. Zapytany o powód, odpowiedział: „Uświadomiłem sobie, że potrzebne mi będzie jakieś wykształcenie”. Ale co rozumieć przez „wykształcenie”? Umiejętność wyrecytowania imponującej liczby faktów? To nie jest jeszcze wykształcenie, tak jak stos cegieł nie jest domem. Wykształcenie powinno przygotowywać do radzenia sobie w dorosłym życiu. Allen Austill, przez 18 lat pełniący funkcję dyrektora szkoły, mówił o „edukacji, która uczy myślenia, rozwiązywania problemów, rozstrzygania, co jest racjonalne, a co nierozsądne, umożliwia zdobycie niezbędnej umiejętności jasnego myślenia, gromadzenia danych i łączenia poszczególnych elementów w jedną całość. Uczy dokonywania tych wszystkich ocen, wyławiania różnic i zdobywania wiedzy”. Jak szkoła realizuje ten cel? Przed wiekami król Salomon pisał przypowieści „dla dodania niedoświadczonym przezorności, młodzieńcowi wiedzy i umiejętności myślenia” (Przysłów [Przypowieści] 1:1-4, NW). Istotnie, młodość i brak doświadczenia idą ze sobą w parze. Jednakże szkoła może ci pomóc w rozwinięciu i doskonaleniu umiejętności myślenia. Nie wystarczy znać fakty, trzeba jeszcze umieć je analizować i wyciągać na ich podstawie praktyczne wnioski. Chociaż niektóre szkoły bywają krytykowane za sposób, w jaki przekazują wiedzę, niewątpliwie zmuszają do używania umysłu. To prawda, że rozwiązywanie zadań z geometrii czy uczenie się na pamięć mnóstwa dat historycznych może ci się nie wydawać w tym okresie życia specjalnie przydatne. Jak jednak napisała Barbara Mayer w książce The High School Survival Guide (Jak ukończyć szkołę średnią — poradnik), choć „nie każdy zapamięta wszystkie fakty i informacje, o które nauczyciele lubią pytać na klasówkach, to pewne rzeczy nigdy nie pójdą w zapomnienie, na przykład umiejętność uczenia się czy planowania”. Również trzej profesorowie uniwersyteccy, którzy badali długofalowe efekty edukacji, doszli do wniosku, że ludzie „lepiej wykształceni mają bardziej rozległą wiedzę nie tylko o faktach książkowych, ale też o współczesnym świecie oraz że chętniej zdobywają wiadomości i sięgają do źródeł informacji. (...) Okazuje się, iż różnice te są niezależne od tego, ile kto ma lat i kiedy ukończył szkołę” (The Enduring Effects of Education). Co najważniejsze, wykształcenie może cię przygotować do spełniania obowiązków chrześcijańskich. Przyswojenie sobie skutecznych metod uczenia się oraz dobre opanowanie sztuki czytania ułatwią ci studiowanie Słowa Bożego (Psalm 1:2). Jeżeli nauczyłeś się w szkole wypowiadania swych poglądów, łatwiej ci będzie przekazywać innym prawdy biblijne. Przydatna jest również znajomość historii, nauk przyrodniczych, geografii i matematyki, gdyż pomoże ci docierać do ludzi o różnym pochodzeniu, rozmaitych zainteresowaniach i wierzeniach. Szkoła a zatrudnienie Szkoła ma również wielki wpływ na perspektywy zatrudnienia. Dlaczego? Mądry król Salomon powiedział o człowieku biegłym w swoim zawodzie: „Może on być w służbie u królów, a nie będzie w służbie u ludzi podłych” (Przypowieści 22:29). Wypowiedź ta nie straciła na aktualności. „Jeżeli nie masz kwalifikacji zawodowych, może cię w życiu wiele minąć” — powiedział Ernest Green z amerykańskiego Ministerstwa Pracy. Zrozumiałe więc, że osoby przerywające naukę mają nikłe szanse na zatrudnienie. Boleśnie się o tym przekonał wspomniany wcześniej Walter. „Mnóstwo razy starałem się o pracę i nie mogłem jej dostać, bo nie miałem świadectwa ukończenia szkoły”. Przyznał też: „Czasami ktoś używa słów, których nie rozumiem, i wtedy czuję się niedouczony”. Bezrobocie wśród młodych ludzi między 16 a 24 rokiem życia, którzy rzucili szkołę ponadpodstawową, „jest prawie dwa razy większe niż wśród ich rówieśników, którzy ją ukończyli, i niemal trzy razy większe od ogólnego wskaźnika bezrobocia” (The New York Times). „Kto przerywa naukę, zamyka sobie perspektywy na przyszłość” — dodaje F. Philip Rice w książce The Adolescent (Dorastająca młodzież). Jeśli ktoś rzucił szkołę, najprawdopodobniej nie posiadł podstawowych kwalifikacji niezbędnych do wykonywania najprostszych prac. Paul Copperman pisze w pewnej książce: „Ostatnie badania wykazują, że aby otrzymać pracę kucharza, trzeba opanować sztukę czytania mniej więcej na poziomie siódmej klasy, aby dostać pracę mechanika — na poziomie ósmej klasy, sprzedawcy — dziewiątej i dziesiątej”. Dalej czytamy: „Moim zdaniem wypływa stąd logiczny wniosek, że uzyskanie pracy nauczyciela, pielęgniarki, księgowego czy inżyniera wymaga jeszcze bieglejszego czytania” (The Literacy Hoax). Rzecz więc oczywista, że uczniowie, którzy usilnie się starają przyswoić sobie podstawowe umiejętności, między innymi czytania, będą mieli znacznie lepsze widoki na znalezienie pracy. Ale jaką inną trwałą korzyść daje chodzenie do szkoły? Staniesz się lepszy Ta trwała korzyść polega na tym, że możesz poznać swe mocne i słabe strony. Michelle, która niedawno podjęła pracę w firmie komputerowej, zauważyła: „W szkole nauczyłam się, jak sobie radzić z nawałem zajęć i ze sprawdzianami oraz jak się wypowiadać”. Pewna młoda osoba mówi, że szkoła nauczyła ją właściwego stosunku do porażek. Przedtem była skłonna obwiniać za swe niepowodzenia wszystkich, ale nie siebie. Inni odnieśli pożytek z dyscypliny panującej w szkołach. Wiele osób ustosunkowuje się do niej krytycznie i uważa, iż hamuje ona rozwój młodych umysłów. Tymczasem Salomon zachęcał młodzież do „poznania mądrości i karności” (Przypowieści 1:2). Szkoły, w których dba się o karność, wychowały wiele zdyscyplinowanych ludzi o twórczych umysłach. Dlatego naprawdę warto w pełni wykorzystać lata szkolne. Jak to robić? Zacznijmy od samej nauki. Pytania do omówienia □ Dlaczego tylu młodych ludzi nie lubi szkoły? A jaki jest twój stosunek do nauki? □ Jak szkoła pomaga rozwijać umiejętność myślenia? □ W jaki sposób porzucenie szkoły może się odbić na twych szansach zatrudnienia i dlaczego? □ Jakie jeszcze osobiste korzyści możesz odnieść z chodzenia do szkoły? [Napis na stronie 135] „Siedziałam tam coraz bardziej otępiała, więc zrezygnowałam” [Napis na stronie 138] „Ostatnie badania wykazują, że aby otrzymać pracę kucharza, trzeba opanować sztukę czytania mniej więcej na poziomie siódmej klasy, aby dostać pracę mechanika — na poziomie ósmej klasy, sprzedawcy — dziewiątej i dziesiątej” [Ilustracje na stronie 136] Dyscyplina, której uczysz się w szkole, może ci się przydać na całe życie [Ilustracja na stronie 137] Osoby, które nie zdobyły w szkole podstawowych kwalifikacji, mają nikłe szanse zatrudnienia
I się zastanawiam, czy to ja jestem problemem, czy moja praca. Bo zawsze mi coś nie pasuje, a z drugiej strony ciągle tkwię w niedo*ebanej branży - HANDEL! I mnie cisną, bo wyniki, wyniki, wyniki! Pieniądze! Pieniądze! A mi się nie chce żyć, bo czuję presję, bo mam lęki, i ten stres jest taki wielki, a kasy nie zarabiam. Myślę o tym, by wyleźć z tej jakże ambitnej branży i pójść kelnerować, tak zwyczajnie i po prostu, chociaż jestem wykształcona, bo mam magistra, ale chyba muszę odpocząć od tego psychicznego zapie*dolu, od telefonowania i tłumaczenia się z niesprzedania czegoś-tam. Czy sądzicie, że skoro mam 25 lat, to już trochę za późno na taki "mało poważny" (nie uwłaczając) zawód jak kelnerka czy barmanka? Mam dość rozwoju zawodowego, gdy cofam się psychicznie, spać nie mogę, płakać chcę, na terapię muszę wracać, bo mi się prowokować chce wymioty na myśl o tym zas*anym korpo. Miewam myśli samobójcze i czuję nienawiść do siebie, bo nie spełniam oczekiwań w robocie. To chyba po prostu nie na mój zwichnięty mózg, taka praca.
Nie ma zebrania z wychowawcą, na którym rodzice nie żądaliby zmiany jakiegoś nauczyciela. Czasem nie jednego, ale kilku. Dotyczy to wszystkich szkół. Zresztą im lepsza placówka, tym większe oczekiwania i szybsza reakcja rodziców na ewentualne wady belfrów. Ponieważ zjawisko się nasila, warto przeszkolić wychowawców, aby wiedzieli, jak mają się zachować. Jedni bowiem nie chcą o niczym słyszeć, obrażają się na uczniów, zaprzeczają oczywistym faktom, bronią swoich kolegów bez względu na to, co mówią skarżący, a inni zacierają ręce i spiskują z rodzicami przeciwko kolegom – szczęśliwi, że skarga nie ich dotknęła. Aby nauczyć wychowawców profesjonalnego zachowania, należałoby zagrać w otwarte karty. Trzeba by ujawnić, ile w danej szkole jest skarg, ile jest żądań zmiany różnych nauczycieli, pokazać, jak wielkie jest to zjawisko. Potem można by wspólnie zastanowić się, co należy z tym zrobić. Niestety, tak nigdzie nie jest. W każdej szkole ludzie żyją plotkami, a otwartości nie ma żadnej. Ledwie wyjdzie delikwent z pokoju nauczycielskiego, a już wychowawcy zaczynają gadkę, że była na niego skarga i żądanie zmiany na lepszego. Strach wyjść, bo może zaraz zaczną się plotki na nasz temat. Strach zostać, bo trzeba słuchać o innych. Przez nieomal 20 lat pracy w szkole miałem przyjemność i nieprzyjemność wystąpić we wszystkich rolach. Jedni rodzice koniecznie chcieli, abym zastąpił – ich zdaniem – gorszego nauczyciela. Inni żądali, abym ja ustąpił, a na moje miejsce wszedł lepszy. Występowałem też w roli tego, którego nikt nie chce usunąć, ale też nikt go nie pożąda – czyli w roli przeciętnego, co chyba jest najgorsze. Są nauczyciele, którzy myślą, że ich pozycja w szkole będzie zawsze taka sama. Nic bardziej błędnego. Raz na wozie, raz pod wozem. Raz rodzice cię uwielbiają, a innym razem nienawidzą. Warto o tym pamiętać, gdy los jest akurat dla nas bardziej łaskawy. Sukcesy nie trwają wiecznie.
nienawidzę pracy w szkole